Przejdź do głównej zawartości

"Uciec jak najwyżej. Nie dokończone życie Wandy Rutkiewicz" Ewa Matuszewska


Witajcie.
Od mojego ostatniego wpisu trochę upłynęło, ale ze względu na inne obowiązki nie mogłem zająć się blogiem wcześniej. 

    Czas na kolejną recenzję. Tym razem będzie ona poświęcona książce Ewy    Matuszewskiej pt.: „Uciec jak najwyżej. Nie dokończone życie Wandy Rutkiewicz”. Jest to średniej grubości książka (nieco ponad 260 str.) wydana przez Wydawnictwo Iskry. Moja wersja pochodzi wersję pochodzi z roku 1999 i znalazłem ją w jednej z filii Biblioteki Kraków, do której korzystania zresztą gorąco zachęcam. Przy okazji, w którejś z księgarni widziałem też nowsze wydanie, które dostępne jest również w wersji elektronicznej.

    Autorka poznała Wandę Rutkiewicz w 1978 r., po jej ogromnym sukcesie, jakim było zdobycie Mount Everest. Rutkiewicz dokonała tego jako pierwsza Polka i w ogóle pierwsza Europejka oraz trzecia kobieta na świecie. Matuszewska miała przeprowadzić z himalaistką wywiad dla redakcji „Przeglądu technicznego”, w redakcji którego wówczas pracowała. Sama Rutkiewicz była z wykształcenia inżynierem elektronikiem, więc nie widziała przeciwwskazań, żeby wywiad pojawił się również w branżowym piśmie. Finalnie okazało się, że rozmowa została opublikowana nie w „Przeglądzie technicznym” a w „Literaturze”. Idąc, już sporo spóźniona, na spotkanie z W. R., Ewa Matuszewska nie wiedziała, że wizyta ta, spędzona na rozmowie i popijaniu lapsang, zapoczątkuje czternastoletnią, pełną wyzwań i intrygującą przyjaźń.
    Książka ta jest świadectwem, tego jak niesamowitą osobą była Wanda Rutkiewicz. Na pytanie o to co skłania ją do wspinania się w górach najwyższych, odpowiedziała, że podpisuje się pod słowami alpinisty George’a Mallory’ego, który w latach ‘20 XX w. odbył trzy wyprawy w Himalaje, mające na celu zdobycie najwyższej góry świata. Ludzie zdobywają te najwyższe szczyty, bo są do zdobycia. Obraz Wandy Rutkiewicz, kreślony przez Matuszewską wskazuje, że była to kobieta obdarzona silnym charakterem, uporem, chartem ducha, kierująca się określonymi normami etycznymi. Kobieta całkowicie uzależniona od wspinaczki wysokogórskiej, dla której górskie wędrówki początkowo stanowiły hobby, z czasem stały się sposobem na życie, a w końcu całym jej życiem. Christine de Colombel powiedziała o niej kiedyś: „Wanda Rutkiewicz jest człowiekiem gór we wszystkim”. Ewa Matuszewska, oprócz własnych obserwacji dotyczących osoby tej wspaniałej alpinistki, wykorzystuje również spostrzeżenia innych osób, z którymi rozmawiała na temat pierwszej polskiej zdobywczyni Mount Everest. W ich oczach, Rutkiewicz rysowała się jako osoba bezkompromisowa, zamknięta w sobie (choć nie pozbawiona świetnego, inteligentnego poczucia humoru), samodzielna i samowystarczalna, o silnej psychice i ogromnej sprawności fizycznej. Niektórzy z jej rozmówców (chyba Ci bardziej Wandzie nieprzychylni) stwierdzali nawet, że jest ona „patologicznie ambitna”. Sama bohaterka nie przejmowała się tym określeniem, tłumacząc że na pewnym poziomie uprawiania wspinaczki wysokogórskiej, nie oszukujmy się poziomie profesjonalnym, wspinacz musi realizować ambitne przedsięwzięcia.
    Autorka, w swojej publikacji, porusza również wiele trudnych tematów z życia W.R. Jednym z nich było życie osobiste alpinistki. Miłość do gór i zaangażowanie w realizację swojej pasji spowodowały, że Wandzie nie udało się stworzyć trwałej relacji rodzinnej. Oba „podejścia” nie wytrzymały konkurencji wypraw w góry najwyższe. Z drugiej strony w takim związku to Ona była bardzo jasno świecącą gwiazdą i nie każdy mężczyzna był w stanie żyć w cieniu takiej osoby. Na początku wydaje się, że ta samotność nawet jej odpowiadała, gdyż mogła bez skrępowania realizować swoje plany wspinaczkowe. Jednakże z czasem chyba coś się zmienia w postrzeganiu tej sytuacji i himalaistka chyba zaczyna dostrzegać tę pusta przestrzeń wokół siebie. Dobitnie może świadczyć o tym sytuacja, która wydarzyła się w trakcie wspólnego wyjazdu do Austrii podczas którego ujawniła się jej wręcz chorobliwa zazdrość o jednego ze swoich psów.
    W poprzedniej recenzji („Wszystko o Wandzie Rutkiewicz. Wywiad rzeka...” Barbary Rusowicz) pisałem, że była to również opowieść o tych, którzy w górach wysokich pozostali już na zawsze… ale tak naprawdę, dopiero czytając relację z tych dramatycznych wydarzeń w książce Matuszewskiej, zrozumiałem faktyczny tragizm tych sytuacji.
    Autorka dysponowała nagraniami rozmów radiowych prowadzonych przez uczestniczki kobiecej wyprawy na K2 zorganizowanej w 1982 r. przez Wandę Rutkiewicz. Sama Rutkiewicz pełniła rolę kierownika wyprawy, ale ze względu na poważną kontuzję nogi, nie miała uczestniczyć w bezpośredniej akcji górskiej i zdobywaniu szczytu. To właśnie w trakcie tej wyprawy zmarła Halina Krüger-Syrokomska, doświadczona alpinistka i himalaistka z którą W. R. współdziałała wcześniej w Alpach i Norwegii, oraz w trakcie pierwszej polskiej, kobiecej wyprawy w pasmo Karakorum, której celem było samodzielnie zdobycie przez zespół kobiecy szczytu Gasherbrum III. Wyprawa ta, choć z konieczności została połączona z wyprawą męską, odniosła ogromny sukces i była motorem napędowym dla kolejnych projektów polskich wypraw wysokogórskich. Kolejnymi stratami wśród przyjaciół zaowocował rok 1986. W roku tym wspinacze usiłujący „pokonać” K2, drogo zapłacili za możliwość stanięcia na jej szczycie. Góra zabrała 13 z 49 dziewięciu starających się zdobyć ją himalaistów. Na jej zboczach, pozostali Dobrosława Miodowicz-Wolf oraz Wojciech Wróż – ludzie z którymi W. R. łączyły szczególnie bliskie relacje. Sama W. R. również działała pod K2 w 1986 r., tylko z wyprawą francuską, której uczestnikami było małżeństwo Liliane i Maurice’a Barrardów, oraz Michel Parmentier. I tutaj nie obyło się bez tragedii, gdyż życie straciło właśnie małżeństwo Barrardów. W roku 1989 z południowej ściany Lhotse do Polski dotarła wiadomość o śmierci Jerzego Kukuczki, która również silnie wstrząsnęła Rutkiewicz. Podobnie było ze stratą Barbary Kozłowskiej, która uczestniczyła z Wandą Rutkiewicz w wyprawie na Broad Peak zorganizowanej w 1985 r..
    W swojej książce Matuszewska porusza również problem dotyczący tego w jaki sposób zmieniał się współczesny alpinizm/himalaizm i jakie niesie to za sobą konsekwencje. Pierwotnym założeniem było organizowanie dużych wypraw narodowych. Z czasem zostało to zastąpione przez małe wyprawy komercyjne, których celem było zdobywanie szczytów w stylu alpejskim, tzn. szybko i bez zbędnego obciążenia. Niestety niesie to ze sobą pewne konsekwencji. W trakcie uczestnictwa w wyprawach narodowych ich uczestnicy najczęściej się znali, bardziej lub mniej się akceptowali, ale stanowili zespół i co powodowało że byli za siebie odpowiedzialni. Z momentem przejścia na tryb komercyjnego organizowania wypraw więzi pomiędzy poszczególnymi członkami zespołów znacząco się poluźniły, a każdy z himalaistów pracuje w zasadzie na własny rachunek.
    Ostatnią część książki stanowi próba wyjaśnienia tego co wydarzyło się w 1992 r. w trakcie zdobywania Kanczendżongi. Autorka zawarła w swojej książce szczegółową relację z wyprawy przekazaną przez Arkadiusza Gąsienicy-Józkowego, z którym Wanda Rutkiewicz miała zdobywać szczyt. Zestawiła ją dodatkowo z relacją Carlosa Carsolio, który ostatecznie został partnerem himalaistki w ataku szczytowym. Z tej dramatycznej opowieści wyłania się obraz kobiety całkowicie zdecydowanej na zdobycie szczytu kolejnego ośmiotysięcznika. Maciej Kozłowski, tak podsumował, te tragiczne wydarzenia (fragment rozmowy z Ewą Matuszewską): „[..] Nie wierzę, że mogła popełnić samobójstwo, natomiast nie wykluczałbym tego, że w pewnym sensie Wanda szukała śmierci. Stawiała przed sobą coraz bardziej ryzykowne cele, zdając sobie sprawę, jako wyjątkowy fachowiec w tej dziedzinie, że może to skończyć się tragicznie. I w pewnym stopniu to zaakceptowała. [...]”.

     Książkę Ewy Matuszewskiej czyta się bardzo dobrze. Autorka ma świetny warsztat pisarski. Zresztą nie jest to nic dziwnego, jeśli przyjrzy się jej drodze zawodowej i ilości różnych i różnorodnych redakcji, w których przyszło jej pracować. Najważniejsze jest jednak to, że Matuszewska przez blisko 14 lat przyjaźniła się z Wandą Rutkiewicz i to bardzo dobrze widać w sposobie opisu różnych, niejednokrotnie prywatnych, sytuacji i zdarzeń. Tekst jest często bardzo emocjonalny, co według mnie, potwierdza prawdziwość relacji tych dwóch kobiet. Dodatkowo wzbogacony jest o fantastyczne zdjęcia, które dopełniają całości czytanej historii. Według mnie jest to o niebo lepsza książka niż recenzowany przeze mnie wcześniej wywiad rzeka spisany przez Barbarę Rusowicz
     Ze swojej strony gorąco polecam tę pozycję każdemu czytelnikowi. Na pewno się nie zawiedziecie się.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: "Wszystko o Wandzie Rutkiewicz. Wywiad rzeka Barbary Rusowicz"

     Mój plan czytelniczy na styczeń zacząłem realizować od zapoznania się z książką „ Wszystko o Wandzie Rutkiewicz. Wywiad rzeka Barbary Rusowicz ”. Książka liczy sobie ok. 190 stron i została wydana w 1992 roku nakładem wydawnictwa „ Comer & Ekolog ”. Ja swój egzemplarz wypożyczyłem w jednej z filii Biblioteki Kraków .      Tak jak wspominałem w moim poprzednim wpisie, po przeczytaniu reportażu Tochmana („Siedem razy siedem”) osoba Wandy Rutkiewicz, bardzo mnie zaciekawiła. Chciałem spróbować dowiedzieć się, co spowodowało, że studiująca elektronikę młoda kobieta, wręcz uzależniła się od wspinaczki wysokogórskiej. Z rozmowy można dowiedzieć się o pochodzeniu rodziców Wandy, o tragedii jaka spotkała rodzinę Rutkiewiczów w dzieciństwie oraz o relacjach jakie panowały w tym czasie między domownikami. Myślę, że na to jak bardzo samodzielną i zaradną kobietą stała się Wanda, wpłynęła sytuacja w domu, a zwłaszcza co raz wyraźniejsze o...

"Zdobycie Gasherbrumów" - W. Rutkiewicz (red.)

Witajcie.       Zapraszam do zapoznania się z moją recenzją książki „Zdobycie Gasherbrumów” (Sport i Turystyka, 1979 r.) opracowanej pod redakcją Wandy Rutkiewicz, a dotyczącej pamiętnej polskiej wyprawy w pasmo Karakorum, zrealizowanej w 1975 r. (Wyprawa Kobieca w Karakorum 75, Ladies Himalaya Expedition ). Książkę tę wygrzebałem na jednej z półek Biblioteki Kraków . Książka bardzo szczegółowo opowiada o tym w jaki sposób doszło do zrealizowania pierwszej tak zaawansowanej logistycznie wyprawy narodowej w pasmo Karakorum, jakie były jej cele oraz jak finalnie udało się je zrealizować. W latach ‘60 i ‘70 ubiegłego wieku po raz pierwszy zaczęto poruszać kwestie wspinaczki sportowej realizowanej przez zespoły kobiece. Również w polskim świecie wspinaczkowym ten temat był poruszany co raz śmielej. Sama Wanda Rutkiewicz niejednokrotnie wypowiadała się na temat różnic we wspinaczce w zespole mieszanym (a więc z męskimi partnerami), a wspinaczce w zespole k...

"Miesiąc wysokogórski", czyli czytelnicze podsumowanie stycznia

Witajcie!      Tym razem czas na podsumowanie poprzedniego miesiąca w kontekście przeczytanych książek.      Plany były bardzo górnolotne, ale jak to z planami bywa ciężko zrealizować je w zadanych ramach czasowych… Tak było ze mną i w tym miesiącu. Niestety inne zajęcia mocno uszczupliły mi limit na tyle wolnego czasu aby móc go poświęcić na nieskrępowane rozwijanie czytelniczych zainteresowań. Co nie zmienia faktu, że coś tam jednak poczytałem.      Przede wszystkim jestem Wam winien pewne wyjaśnienie, na początku miesiąca założyłem sobie, że będzie to dla mnie „miesiąc wysokogórski”, dlatego skupiłem się na tytułach w jakiś sposób związanych ze zdobywaniem najwyższych punktów na Ziemi. Zbieżność moich zainteresowań czytelniczych z tragedią jaka wydarzyła się pod koniec miesiąca na Nanga Parbat była zupełnie przypadkowa. Więcej o tym co chciałem przeczytać w styczniu możecie znaleźć w moim poście z początku styc...